Wakacje w pracy

Nadeszły wakacje, które u mnie będą pracujące. Połowa lipca już za mną, jak ten czas leci… jeszcze raz tyle, potem sierpień i upragniony wolny wrzesień. Chociaż szczerze powiem, że w pracy nie jest źle, przynajmniej się nie nudzę, no i zarobię trochę, bo poszalałam nieźle – w szafce leżą w kopercie dwa bilety na „Spadkobierców”… czekają na październik! 🙂 A w styczniu ponownie Hrabi w Bydgoszczy, też nie odpuszczę! 🙂

 Wczoraj miałam znów wieczór wspomnień z dzieciństwa. Przyszła do mnie koleżanka mieszkająca piętro wyżej, żeby odkurzyć trochę naszą znajomość.. powspominałyśmy stare czasy, opowiadałyśmy co się aktualnie dzieje i zaplanowałyśmy kolejne spotkanie. Fajnie tak powspominać. Tyle razem przeżyłyśmy jako dzieciaki, tyle zabaw, wspólnych pomysłów – co jeden to bardziej szalony. Teraz tylko z westchnieniem przypominamy sobie, jak to było kiedyś… 😉

Nowy semestr, Wilki i Hrabi

Dzisiaj rozpoczął się nowy semestr na uczelni. Na „dzień dobry” nie było trzygodzinnego wykładu ze statystyki, której w ogóle nie powinno być na naszym kierunku… plan układał chyba ktoś bardzo zmęczony…;) Ciężko zapowiadają się poniedziałki. I w ogóle plan jest strasznie ułożony, zajęcia do późna

…jak ja chcę już wiosnę, słońce! Póki co, pozostaje mi czekać na rozwój wypadków odnośnie biletu na marcowe Wilki, mam nadzieję, że się uda, muszę ‚naładować akumulatory’ 😛

Najbardziej cieszy mnie fakt, że zarezerwowałam bilety na Hrabi. Wystąpią z premierowym programem. Już nie mogę się doczekać 24 czerwca! Zobaczyć Joannę Kołaczkowską na żywo – to będzie jazda! W ogóle kabaret prezentuje świetny rodzaj humoru, inteligentny dowcip. Ich gra na scenie jest lekka, naturalna… Super!

A tu skecz z programu „Kobieta i Mężczyzna” pod tytułem „Stupor”. Genialna Joanna i kamienny Kamol 🙂

Różnie.. :)

Daaawno mnie tu nie było. A działo się i tu, i ówdzie 🙂

Po pierwsze mój mały chrześniak już nie jest wcale taki mały… ma już 7 miesięcy. Jak ten czas biegnie…

Po drugie, jestem już prawie na półmetku studiów, zostały mi dwa egzaminy.

W sprawie koncertów nic się nie zmieniło, od maja nie byłam na żadnym, ale to nic, są plany 🙂 Wilki wracają, więc będzie łatwiej, Warszawa się zapowiada, więc może przybędę. Na pewno natomiast zawitam w Bydgoszczy na występ kabaretu Hrabi, co prawda dopiero w czerwcu, ale będę! Nie odpuszczę tak łatwo, tymbardziej że muszę zobaczyć na scenie moją guru kabaretową, Joannę Kołaczkowską. Kobieta od jakiegoś czasu bawi mnie niesłychanie, jej żarty są cudowne, nie wymyśla ich na siłę, po prostu płyną… za Jej sprawą zaczęłam zapoznawać się z produkcjami wytwórni filmowej A’yoy – genialne rzeczy zrobili 🙂

Właśnie obok mnie leży płyta DVD, a na niej „Baśń o Ludziach Stąd” i „Zamknięci w celuloidzie”. „Baśń…” już widziałam – rewelacja, na wieczór planuję „Zamknięci w celuloidzie”.

Odnośnie Joanny Kołaczkowskiej, to oprócz oglądania Jej na scenie uwielbiam Ją czytać. Pisze tak.. że trudno mi to nazwać, ale gdy czytam czy felietony, czy wpisy na blogu, to wiele rzeczy tam opisywanych, daje mi do myślenia. Niektóre wpisy (a może wszystkie?) zahaczają o filozoficzne wręcz, czasem kilkakrotne przeczytanie nie gwarantuje mi zrozumienia „co Autorka miała na myśli”, ale właśnie to jest takie niezwykłe… zmusza do zastanowienia. I w ogóle.

Z racji, że od wczoraj mnie prześladuje, to zarzucę tu. Żebym pamiętała. Że Life może być wonderful.

Wspólne wspomnienia z dzieciństwa

Miałam mały wieczór wspomnień… koleżanka mieszkająca nade mną przyszła oddać mi książkę, którą pożyczyła…kilka lat temu. Przyszła z koleżanką, która mieszka pode mną… i tak nas wzięło na wspomnienia sprzed 7-10-ciu lat. Dzisiaj niewiele o sobie wiemy, nie widujemy się, każda ma swoje sprawy, tylko ja czuję, że zostałam gdzieś w głębi taka sama.. w każdym razie bez swoich spraw lub z zupełnie innymi niż bym chciała. Wspominałyśmy nasze ‚problemy’, zabawy, szalone i głupie pomysły, wspólne urodziny… i teraz mi tak jakoś dziwnie… one wróciły do swoich spraw, choć młodsze – mają jakieś własne życie, a ja żyję wspomnieniami lub gdzieś z dala od tego świata. Kiedy przyjdzie czas, że będzie ktoś, kto pozna mnie taką, jakiej nie zna nikt..? Ktoś, komu będę chciała o wielu rzeczach opowiedzieć, a nie tylko słuchać; ktoś kto wyrwie mnie ze wspomnień, którymi nie warto żyć, bo tego co było zmienić już nie można, i ktoś kto sprowadzi mnie na ziemię, bym zaczęła żyć TU i TERAZ…. O ile wspomnienia nie są groźne, bo jednak istniały, to nierzeczywistość, którą tworzę muszę zwalczyć, a sądzę, że tylko ktoś kto będzie moją rzeczywistością, może mnie z tego wyrwać..

Czas płynie…

Dawno mnie nie było. Przez ten czas zdążyłam zakochać się w przyszłym chrześniaku! Kochany maluszek! Z racji Chrztu, który odbędzie się 15 sierpnia, muszę się ‚poedukować’, żeby wiedzieć, co, gdzie i kiedy powiedzieć, czy zrobić – w tym celu jakieś nauki durne muszę odbyć, no ale taki los.. 🙂

Koncertowo nic się nie zmieniło, teraz i tak cały sierpień wolny od koncertów, w końcu i Artyście wakacje przysługują:) z niecierpliwością czekam na pojawienie się nowych dat, może akurat coś z tego wyniknie.

Wakacyjnie :)

Mam już wakacje! Ostatni egzamin był 14 czerwca, jestem więc wolnym człowiekiem 🙂

Zwożę się powoli do domu 🙂

A wczoraj (22.06.2010) urodził mi się kuzyn! Damianek – duży chłop, ma ponad 4kg 😀 śliczny jest, chociaż widziałam tylko zdjęcie – czarne włoski, ciemne oczka – oby mu takie zostały, bo pozostałe rodzeństwo ma oczy niebieskie, włosy blond, lub ciemny blond, niech chociaż mój przyszły chrześniak będzie inny, mógłby z kolorem oczu i włosów wdać się w mamę 😀 nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę, wezmę na ręce..;)

czy śpiące serce zabije, zbudzi się..?

Jakieś ‚coś’ się pod wieczór przyplątało i mi humor popsuło ;/ właściwie to rozmowa z koleżanką mnie trochę zdołowała, bo zaczęłam zdawać sobie sprawę z bezsensowności życia… mojego rzecz jasna. Czas przecieka mi przez palce, nic się nie zmienia i jakoś się na to nie zanosi, a tu sesja, trzeba jakoś funkcjonować, tylko niech ktoś powie mi po co? Jaki jest sens tego wszystkiego..? Doszłam do wniosku, że niektórzy szukają ‚dziury w całym’, doszukują się problemów tam, gdzie ich nie ma, zamiast cieszyć się z tego, co mają… z chęcią zamieniłabym się z nimi, by mieć takie ‚problemy’… by mieć powód tych problemów, takie dylematy… a tu nic, wielkie N I C. W sumie sama sobie jestem winna, jeszcze nic nikomu nie przyszło z nic-nie-robienia, ale ja naiwna jestem, chcę wierzyć w przypadki, sploty, przeznaczenie, los i co tam jeszcze – może to z wygody..? Sama już nie wiem. Nic nie wiem. Nic nie robię. Nie chcę zrobić. Chociaż ‚coś’ muszę, na razie wmawiam sobie, że jak to osiągnę, to coś się zmieni…

Od jakiegoś czasu słyszę, że „szczęściu trzeba pomagać”. Do jasnej ch****y! Ale nic na siłę! Nie chcę robić czegoś wbrew sobie i nie życzę sobie, żeby ktoś usiłował układać mi moje bezsensowne życie… Będę się łudzić. Będę naiwna. Widocznie jeszcze nie dotknęłam dna…

Słońce pokonało cień!

Tytuł przewrotny celowo, bo wygląda na to, że w moim przypadku to Słońce jest na wygranej pozycji.

Sesja zapowiada się w miarę – tym bardziej, że z czterech planowanych egzaminów, póki co będę pisała dwa, a być może okaże się, że tylko jeden! 🙂

No i koncert… nadzieja, wiara i wszelkie inne postanowiły pokazać swą moc i tak oto, dnia 22 maja o godzinie 7 rano zaczynam swą podróż, o 11:55 przez około pół godziny znajdować się będę w Warszawie, a wszystko po to, aby o 15:05 zawitać do Ostrołęki, gdzie o 21:30 koncert zagra Robert Gawliński. Potrzebny mi taki zastrzyk energii w postaci muzyki na żywo, i to konkretnie tego wykonawcy… jestem bardzo ciekawa, jak zabrzmią utwory Madame, starsze z solowych płyt, no i oczywiście najnowsze z płyty „Kalejdoskop” 🙂

Liczę na to, że nadzieja i wiara jeszcze w jeden sposób pokażą na co je stać – bo ja mam zamiar walczyć! 😛

chyba jednak nadzieja matką głupich…

I to ja jestem ta głupia… Miało być spontanicznie, pięknie i w ogóle super, a nie będzie chyba nic… N I C! Piszę chyba, bo cholernie mi zależy na tym koncercie, a po raz kolejny znalazłam się w sytuacji takiej, że tuż-tuż przed – okazuje się, że lipa… ale zależy mi! bardzo mi zależy i w związku z tym możliwe są pewne działania… czy się uda – nie wiem…

Madame - Nadzieja (sł. Robert Gawliński)

Impulsy
Promienie
Bezwładne istnienie
Impulsy z ukrycia
Promienie dla życia
Korekta promienia
Korekta istnienia

Czy czujesz
Czujesz
Czujesz
Nie rozumiesz

Gdy nie ma początku
I nie ma końca
Gdy ogień nie płonie
Przez ojców tak czczony
Gdy dusza bezwładnie kwili pomału

Czujesz?
Czuję!
Czujesz
Lecz nie rozumiesz
Nadzieja zostaje…

 

wyobcowana, a może znów sama?

Znowu dzisiaj poczułam się jakaś…no właśnie do końca nie wiem – wyobcowana? sama? samotna? Chyba wszystkiego po trochu… w każdym razie źle mi z tym z kilku powodów, m.in. dlatego, że znowu budzi się we mnie zazdrość i nuta egoizmu, a poza tym świadomość, że z jednej strony wiele zależy ode mnie samej, a z drugiej, że jednak nic nie mogę… Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane, trudne? Trudne tym bardziej, że zostałam teraz sama, nie tak dosłownie, ale sama – czy raczej osamotniona – w pewnej kwestii… 

Nie rozumiem – dlaczego ludzie ukrywają swoje szczęście? Wstydzą się? Boją czegoś? Bo nie śmiem stwierdzać, że to nie jest szczęście i dlatego milczą… w sumie to nie moja sprawa, jeśli taką mają wolę, to proszę bardzo. Byleby byli szczęśliwi.

Tradycyjnie zarzucę sobie tekstem:

Kiedy nie ma już nic (blues), muzyka i tekst Robert Gawliński

Za oknem wiatr
Wkrada się i cicho zabija
Leżysz obok mnie i herbata wystygła
Skąd wzięłaś ten wspaniały tren i jasną twarz
Chociaż noc chce ubrać nas w swój czarny płaszcz
Muzyka gra, gorący deszcz spada na moją twarz
Nienawidzę łez, nienawidzę łez i końca
I tylko wiatr skrada się i puka do okna bez słów
Jak my nie powiemy już do siebie nic

Jest światło które pali się zawsze i wszędzie
Siła która budzi nas do życia
Jedyna, jedyna jest
Gdy ból i łzy
Gdy nie ma już nic
Gdy ból i łzy

Przychodzi jesień i wszystko zaczyna usypiać
I wieje wiatr w którym czuć już tylko zimę
Przychodzi noc i zabiera światło dnia bez słów
Jak my nie powiemy już do siebie nic

Jest światło które pali się zawsze i wszędzie
Siła która budzi nas do życia
Jedyna, jedyna jest
Gdy ból i łzy
Gdy nie ma już nic
Gdy ból i łzy

Tej siły mam coraz mniej… brak mi tego, co zbudziłoby mnie do życia w pełnym tego słowa znaczeniu…