„To jest mój czas, to jest mój teren…”

Nadszedł październik. Zimny i ponury, ale powoli chyba zmienia się w złotą, polską jesień. Nie lubię jesieni. Nie lubię szarych, zimnych i ponurych dni, które snują się niemiłosiernie… a z drugiej strony te barwy, które niesie ze sobą – złoto, czerwień, pomarańcz… tak to jesień.

Październik oznacza powrót na uczelnię, chociaż ja już w końcówce września powróciłam. Pocieszam się, że to ostatni rok. Niby się cieszę, ale czegoś będzie brak, zawsze tak jest. Na te jesienne i zimowe wieczory zaopatrzyłam się w książki i filmy, do tego trzeba się ostro brać za pisanie magisterki.

W kinach ostatnio znów Hugh Jackman, także obowiązkowa wizyta się szykuje na film „Labirynt”. Film w moim guście – czy na 100% okaże się jak już obejrzę 🙂

Miałam napisać coś o ludziach, którzy lubią prowokować i niszczyć innych głupimi aluzjami, ale stwierdziłam, że chyba nie warto się tym zajmować. Zaufanie do drugiej osoby, to bardzo dużo. A ja ufam. Tylko przykro, jak ktoś rzuca oskarżenia wobec osoby, której się ufa, w którą się wierzy i co do której ma się pewność, że nie jest niczemu winna – jest tylko ofiarą, która w dodatku nie może się bronić (inna sprawa, że nie musi, bo nic nie zrobiła). Ale jak z czymś takim walczyć?

Poniżej link do wersji disco mojej ulubionej piosenki Kabaretu Hrabi Weselny potwór potocznie zwanej – ciocia Ela 🙂 Kocham od pierwszego usłyszenia ponad rok temu. Nie mogę się oderwać od słuchania, mimo że wersja na występach jest znacznie lepsza moim zdaniem, mniej disco, bliżej… hm, rocka? W każdym razie „na żywo” jest mocniej i bardziej. I do tego na występach jest tańcząca ciocia Ela, śpiewająca świetnym głosem Aśki Kołaczkowskiej! 😉

Urlopu pierwszy tydzień

Pierwszy tydzień urlopu mam za sobą. Wczoraj wróciłam ze słonecznego Trójmiasta, gdzie przez trzy dni bawiłam się na Festiwalu Hrabi. Ogromna dawka dobrego humoru, okraszona wysokim poziomem artystycznym. Akumulatory po tych trzech dniach mam naładowane i muszą mi wystarczyć do grudnia. A tymczasem jeszcze tydzień lenistwa przede mną. Nie będzie wyjazdów i występów, ale przyda się i taki rodzaj wypoczynku.

Urlop

Od poniedziałku urlop! Wakacje się kończą, a ja zacznę swój odpoczynek… na dobry początek trzydniowa wyprawa do Gdańska. Liczę na brak deszczu i dobrą zabawę (to drugie mam zagwarantowane – Festiwal Hrabi, pogoda niestety i tak zrobi co będzie chciała).

Ponad miesiąc minął od ostatniego wpisu, a ja mam za sobą obejrzanych kilkanaście filmów, z tego 11, w których wystąpiła Magdalena Cielecka. W ogóle z Jej udziałem obejrzałam wszystko do czego miałam dostęp, a jest tego 27 pozycji… w każdej roli genialna, niepowtarzalna, z klasą i charyzmą. Gra tak, że patrzę na Nią i wierzę w emocje, które pokazuje, że nie są one tylko i wyłącznie odegrane. Ona „przepuszcza” przez siebie to, co czuje postać i po prostu ja Jej wierzę… Genialna rola w „Bez tajemnic”. Piękny film „Wenecja”.

Nadrobiłam kilka filmów, które chciałam obejrzeć od dawna: „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” z genialną kreacją Andrzeja Chyry, „Wesele” Smarzowskiego, „Miłość” z Dorocińskim i Julią Kijowską. Poszłam za ciosem i obejrzałam kilka filmów z Andrzejem Chyrą: wcześniej widziany „Komornik”, „Dług” i „Symetria”. Te dwa ostatnie genialne. I po raz kolejny przekonuję się, że do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć, tak jak ja dorastałam do tego, aby docenić Magdalenę Cielecką i Andrzeja Chyrę. Lepiej późno niż wcale. Plus z tego taki, że teraz, gdy nic nie ma w TV, ja mam mnóstwo pozycji do oglądania. Nadrobiłam „Pitbulla”, „Defekt”, jestem w trakcie „Paradoksu” z Bogusławem Lindą. Bardzo ciekawie zrobiony serial, szkoda że niedoceniony.

Jest dobrze, ale może być lepiej…

Ten tytuł idealnie mogę wpasować do większości sytuacji czy sfer mojego życia: praca, dom itp. Jest dobrze. I tylko tyle. Albo aż, bo skoro jest dobrze, to po co narzekać. A ja narzekam, trochę, ale narzekam, bo zawsze może być lepiej, zawsze czegoś brakuje. A to czas za szybko płynie, a to w pracy za wolno, a to tęsknię za dziewczynami – można tak wymieniać. Tęsknota wkrótce znajdzie ujście, bo 19 sierpnia spotkanie z moimi wariatkami! I tak oto upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu: spotkanie i 2 występy Hrabi – prapremiera i premiera. W końcu po czterech miesiącach ponownie ich zobaczę 🙂 Nowy program zapowiada się bardzo interesująco, no i jak to u Hrabi, spodziewam się wszystkiego co najlepsze, w końcu to najlepszy kabaret w Polsce 😛

Niezła nuta i teledysk:

Raz Dwa Trzy, Hrabi.

Pod koniec marca odebrałam bilet na koncert Raz Dwa Trzy. Po drodze jednak wiele jeszcze rzeczy do zrobienia. Zaliczenia ostatniego semestru, kończenie pisania pracy. Przy odbiorze biletu dowiedziałam się co nieco o programie, nad którym obecnie pracuje kabaret Hrabi. Oj, ciekawie się zapowiada! 😉

14 kwietnia znowu byłam na występie Hrabi – czwarty raz z „Co jest śmieszne?”. Zabrałam Mamę, która ociągała się, migała, a po występie przyznała, że była zachwycona. Inaczej być nie mogło! Nie z Nimi na scenie. Były podziękowania – w końcu zrobiłam to, co zamierzałam dawno – było 10 róż na dziesięć lat kabaretu i na drugą nóżkę coś 😛 Ja w zamian dostałam ścierą od Kamola, a Bajer zmolestował moje kolano. Tylko kolejność inna była. Ale to nieważne, najważniejsze że było cudownie 🙂 Najbliższy kolejny raz z Hrabi – prapremiera. No chyba, że coś wpadnie w tak zwanym międzyczasie.

Kabaretowy Dzień Kobiet

Tak jak sobie obiecałam około rok temu, wybrałam się na Kabaretowy Dzień Kobiet do Warszawy. Na scenie śmietanka polskiego kabaretu: Hrabi, Jurki, Limo, Artur Andrus oraz Szarpanina i Piotr Bukartyk. Było dużo o kobietach, bo to w końcu z okazji naszego święta cały ten kabareton. Każdy z występujących miał za zadanie stworzyć skecz/piosenkę opowiadający o tym, jaka powinna być kobieta idealna. Działo się. Panowie z kabaretów próbowali zamanifestować święto pań, ale płeć piękna w osobach Asi Kołaczkowskiej, Agnieszki Litwin-Sobańskiej i Ewy Błachnio, skutecznie im to uniemożliwiła. Ciekawym pomysłem było przedstawianie krótkich scenek – „shortów”, składających się czasem z jednego zdania, czasem w ogóle bez słów 😉 Mile spędzony wieczór.

Na uczelni urwanie głowy, non-stop czegoś chcą, a to referat jeden, drugi, a to coś innego, w międzyczasie pisanie pracy, warsztaty do zaliczenia – 30 godzin.

Z rzeczy koncertowo-występowych: 21 maja – Raz Dwa Trzy, a 14 kwietnia Hrabi… szósty raz z kabaretem, siódmy z Asią i Kamolem. Z jednej strony doczekać się nie mogę, a z drugiej nie chcę, żeby ta data nadeszła, bo wiąże się to z moim pożegnaniem… ważny to będzie dzień dla mnie, mam nadzieję, że ta moja przerwa nie będzie długa i uda się gdzieś „wyskoczyć”… Tego się będę trzymała.

Jakoś leci…

Czas jest nieubłagany. Cokolwiek by się nie działo, on nie baczy na nic i nikogo… pędzi, gdy jest cudownie i wlecze się, gdy chcesz, by coś się skończyło.

Tak oto 2 tygodnie temu bawiłam się cudownie w Sali Kongresowej. Aktorzy genialni! Asia, jak zawsze – niesamowita. Świetny Artur Andrus, Wojtek Kamiński, Wojtek Tremiszewski, itd. No i widziałam na żywo Stanisława Tyma, Andrzeja Poniedzielskiego… cóż za osobowości 🙂 Pięknie było. Śmiesznie było. Te 5 godzin (z mini-przerwą) naładowało mnie niesamowicie. Potrzeba mi właśnie takiej rozrywki, takiego spędzania czasu – z TYMI ludźmi na scenie, bo Oni dają mi niezwykłą siłę i energię… dlatego mam zamiar najbliższe miesiące wyciskać jak cytrynę, bywać tam, gdzie wiem, że bardzo chcę być. Stąd te występy – Hrabi, Spadkobiercy, SDM, znów Hrabi, Raz Dwa Trzy, może w międzyczasie znów Hrabi… bo nie wiem, jak będzie, więc za Nimi i dla Nich – wszędzie i w miarę możliwości moich. Warto. Dla Nich na scenie i poza nią. Dla kilku słów od Asi… warto. W styczniu muszę – chcę! – powiedzieć prosto w oczy, że dziękuję… tak po prostu. Niby nic takiego, ale nie potrafiłam nigdy wydusić tego twarzą w twarz. W styczniu to zrobię. Bo zrozumiałam. Bo mam za co podziękować. Bo nie wiem, jak będzie później.

Nowy semestr, Wilki i Hrabi

Dzisiaj rozpoczął się nowy semestr na uczelni. Na „dzień dobry” nie było trzygodzinnego wykładu ze statystyki, której w ogóle nie powinno być na naszym kierunku… plan układał chyba ktoś bardzo zmęczony…;) Ciężko zapowiadają się poniedziałki. I w ogóle plan jest strasznie ułożony, zajęcia do późna

…jak ja chcę już wiosnę, słońce! Póki co, pozostaje mi czekać na rozwój wypadków odnośnie biletu na marcowe Wilki, mam nadzieję, że się uda, muszę ‚naładować akumulatory’ 😛

Najbardziej cieszy mnie fakt, że zarezerwowałam bilety na Hrabi. Wystąpią z premierowym programem. Już nie mogę się doczekać 24 czerwca! Zobaczyć Joannę Kołaczkowską na żywo – to będzie jazda! W ogóle kabaret prezentuje świetny rodzaj humoru, inteligentny dowcip. Ich gra na scenie jest lekka, naturalna… Super!

A tu skecz z programu „Kobieta i Mężczyzna” pod tytułem „Stupor”. Genialna Joanna i kamienny Kamol 🙂

Różnie.. :)

Daaawno mnie tu nie było. A działo się i tu, i ówdzie 🙂

Po pierwsze mój mały chrześniak już nie jest wcale taki mały… ma już 7 miesięcy. Jak ten czas biegnie…

Po drugie, jestem już prawie na półmetku studiów, zostały mi dwa egzaminy.

W sprawie koncertów nic się nie zmieniło, od maja nie byłam na żadnym, ale to nic, są plany 🙂 Wilki wracają, więc będzie łatwiej, Warszawa się zapowiada, więc może przybędę. Na pewno natomiast zawitam w Bydgoszczy na występ kabaretu Hrabi, co prawda dopiero w czerwcu, ale będę! Nie odpuszczę tak łatwo, tymbardziej że muszę zobaczyć na scenie moją guru kabaretową, Joannę Kołaczkowską. Kobieta od jakiegoś czasu bawi mnie niesłychanie, jej żarty są cudowne, nie wymyśla ich na siłę, po prostu płyną… za Jej sprawą zaczęłam zapoznawać się z produkcjami wytwórni filmowej A’yoy – genialne rzeczy zrobili 🙂

Właśnie obok mnie leży płyta DVD, a na niej „Baśń o Ludziach Stąd” i „Zamknięci w celuloidzie”. „Baśń…” już widziałam – rewelacja, na wieczór planuję „Zamknięci w celuloidzie”.

Odnośnie Joanny Kołaczkowskiej, to oprócz oglądania Jej na scenie uwielbiam Ją czytać. Pisze tak.. że trudno mi to nazwać, ale gdy czytam czy felietony, czy wpisy na blogu, to wiele rzeczy tam opisywanych, daje mi do myślenia. Niektóre wpisy (a może wszystkie?) zahaczają o filozoficzne wręcz, czasem kilkakrotne przeczytanie nie gwarantuje mi zrozumienia „co Autorka miała na myśli”, ale właśnie to jest takie niezwykłe… zmusza do zastanowienia. I w ogóle.

Z racji, że od wczoraj mnie prześladuje, to zarzucę tu. Żebym pamiętała. Że Life może być wonderful.