czy śpiące serce zabije, zbudzi się..?

Jakieś ‚coś’ się pod wieczór przyplątało i mi humor popsuło ;/ właściwie to rozmowa z koleżanką mnie trochę zdołowała, bo zaczęłam zdawać sobie sprawę z bezsensowności życia… mojego rzecz jasna. Czas przecieka mi przez palce, nic się nie zmienia i jakoś się na to nie zanosi, a tu sesja, trzeba jakoś funkcjonować, tylko niech ktoś powie mi po co? Jaki jest sens tego wszystkiego..? Doszłam do wniosku, że niektórzy szukają ‚dziury w całym’, doszukują się problemów tam, gdzie ich nie ma, zamiast cieszyć się z tego, co mają… z chęcią zamieniłabym się z nimi, by mieć takie ‚problemy’… by mieć powód tych problemów, takie dylematy… a tu nic, wielkie N I C. W sumie sama sobie jestem winna, jeszcze nic nikomu nie przyszło z nic-nie-robienia, ale ja naiwna jestem, chcę wierzyć w przypadki, sploty, przeznaczenie, los i co tam jeszcze – może to z wygody..? Sama już nie wiem. Nic nie wiem. Nic nie robię. Nie chcę zrobić. Chociaż ‚coś’ muszę, na razie wmawiam sobie, że jak to osiągnę, to coś się zmieni…

Od jakiegoś czasu słyszę, że „szczęściu trzeba pomagać”. Do jasnej ch****y! Ale nic na siłę! Nie chcę robić czegoś wbrew sobie i nie życzę sobie, żeby ktoś usiłował układać mi moje bezsensowne życie… Będę się łudzić. Będę naiwna. Widocznie jeszcze nie dotknęłam dna…

Dodaj komentarz