i się skończyło…

Dzisiaj zakończył się kolejny etap w moim życiu. Praca licencjacka została obroniona na stopień bardzo dobry. Cieszę się, że to już za mną, a z drugiej strony trochę mi żal. Tego co minęło, co jeszcze mogło się wydarzyć, ludzi. Ale pociesza mnie jedno: koniec jednego, zawsze oznacza początek czegoś innego 😉

Już połowa maja.

Ostatnimi czasy sporo się dzieje. Zaliczenia, pisanie pracy, obiegówka, tu coś chcą, tam chcą… jakiś horror! Ale jutro ostatnie zaliczenie, test – 5 pytań i żegnaj trzeci roku. Prawie. Czekam na ostateczne zatwierdzenie pracy licencjackiej i mogę lecieć drukować i oprawiać. Obrona zbliża się wielkimi krokami, teoretycznie w poniedziałek mija termin składania prac do dziekanatu. Ale udało się, zdążyłam i jestem zadowolona z efektu końcowego. Teraz muszę się tylko obronić przed komisją. Zobaczymy.

W całym tym zgiełku na chwilę muszę koniecznie wyskoczyć do domu, ale to w przyszłym tygodniu. Odkąd uporałam się z pisaniem pracy, zwyczajnie się nudzę. Wcześniej w każdej wolnej chwili siadało się i dopisywało, a to teorię, a to analizę, a teraz już nie muszę. Trochę mi żal ;P i z tego żalu zaczęłam wymyślać co będę pisała na magisterce: plan jest taki – monografia pewnej osoby, albo grupy związanej ze światem artystycznym – okaże się na ile będzie to realne.

Chaos, mnóstwo rzeczy do załatwienia i to całe zabieganie sprawiają, że zapomniałam o koncercie Raz Dwa Trzy, a to już za 6 dni! Zleciało. Nie mogę się doczekać.

…niech wiara się tli
dodając ci sił
by na nic nie było za późno
lecz traci swój sens
gdy głupi masz cel
i góry przenosisz na próżno…

Czas wracać na studia…

Wakacyjny wrzesień dobiegł końca. Wyczekiwałam go przez dwa miesiące w pracy – opłaciło się, mimo że bardzo szybko minął. Niespodzianką był występ Kabaretu Hrabi w Gorzowie – trafił się znienacka, ale nie mogłam sobie go darować, bo grali Savoir-vivre, program, na który czekałam już długo. Oj, warto było! Mistrzowie w każdym calu. Piękna sala Filharmonii, miejsce w pierwszym rzędzie i Oni na scenie – dla takich chwil warto… wszystko warto 🙂 Poza sceną – otwarci, mili, uśmiechnięci. A od Asi bije takie ciepło, że można się ogrzać, jakby ktoś zmarzł 🙂 I Jej głos rozchodzący się po sali Filharmonii, gdy śpiewała Stars shining bright above you, Night breezes seem to whisper „I love you”… miód dla uszu, ciary na całym ciele… Kolejne spotkanie (z połową Hrabi) już 26 października w Sali Kongresowej. Spadkobiercy. To moje prywatne szaleństwo, bo bilety drogie jak… wiadomo co 😛 No, ale ja uwielbiam występy, koncerty itp. i skoro mam okazję, to w miarę możliwości staram się korzystać. A’propose koncertów – w listopadzie Stare Dobre Małżeństwo 😀 A w styczniu znowu Hrabi – z programem Co jest śmieszne, który widziałam grany premierowo. Ciekawa jestem jakie zmiany w nim zaszły, co zostało, co wyrzucili, co zmienili 🙂

Jutro wyruszam z domu, bo od poniedziałku III rok studiów czas zacząć… Plan jest okropny – a miało być luźniej przyszłym licencjatom.. no ale cóż, już z gorszymi rzeczami dawało się radę. W końcu kto jak nie my! 🙂