Odeszłaś… zbyt wcześnie, Asiu… 💔💔💔

Nie mogę uwierzyć, że Asia nigdy już nie stanie na scenie i w to, że ja nigdy już nie zobaczę jej występującej…

Rano, gdy się dowiedziałam, że Asia odeszła, to poczułam, jakby ktoś mnie uderzył czymś ciężkim w głowę.
Mój świat zastopował, a obok wszystko się kręci… ale jak? Dlaczego?

Zaledwie kilka dni temu miałam sen. W nim Asia. Siedziała w pokoju, do którego weszłam. Obróciła się z uśmiechem. Była już „po”. Po walce, po leczeniu. Wyciągnęła ramiona, ja podeszłam, powiedziałam „teraz już jesteś na prostej. Wszystko będzie już dobrze.”
Obudziłam się z uczuciem jakiegoś rozedrgania, ale i ciepła wewnętrznego…

A dzisiaj tak boli. Coś mnie od środka ściska i nie pozwala na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Nie wierzę… Asior, dlaczego tak szybko? Tyle pasji, energii miałaś w sobie i tyle pomysłów, projektów czekało na Ciebie.
JA czekałam, by znów się z Tobą spotkać. Ciągle wydawało mi się, że jeszcze nie teraz, poczekam, że teraz nie mam czasu. Jak się okazało, Ty też go nie miałaś…  💔

Boli jakby odszedł ktoś bliski. Byłaś kimś bliskim. Te 15 lat temu wszystko się zaczęło, zmieniło dużo w moim życiu – Ty zmieniłaś.
Teraz żadne słowa nie są w stanie oddać żalu i bólu, który czuję.

Kochana Asiu, gdziekolwiek teraz jesteś – bądź radosna, wolna i zarażaj swoim uśmiechem tych, którzy są tam z Tobą.

Jak zwykłyśmy się żegnać: „Do zobaczenia – gdzieś, kiedyś…”
[*][*][*]

Zachwyt, podziw, uznanie, fascynacja…

Dzisiaj – jak w tytule wpisu – o zachwycie, podziwie, uznaniu, o ich okolicznościach powstania i ich trwałości w kontekście szeroko rozumianej kultury i sztuki.

Moje zachwyty najczęściej dotyczą muzyki lub jakiejś osoby związanej z pracą artystyczną.

Muzyka

Zaczyna się od jednej piosenki lub melodii. Później trwa poznawanie innych utworów danej osoby i albo się kończy na tej jednej, ewentualnie kilku, albo na kupnie płyt, zdarzało się bywanie na koncertach. Zauważyłam u siebie kilka charakterystycznych rzeczy:

  • często piosenka, która spodoba mi się od razu, od pierwszego wysłuchania zostaje szybciej odrzucona
  • piosenki, do których nie byłam przekonana od początku i które pod wpływem koncertu, albo wielokrotnego odsłuchania stają się ulubionymi pozostają na dłużej
  • utwory, które coś lub kogoś przypominają, kojarzą się – zawsze powodują ciary, nieważne czy słuchane w kółko, czy po latach

Muzykę kocham od zawsze. Dzięki Mamie. To Ona dbała, żebym jako dziecko nie była na nią obojętna – najpierw jakieś utwory dla dzieci, bajki muzyczne itp. Później sama zaczęłam wybierać. Moja pierwsza fascynacja muzyczna to wpływ ukochanej starszej o 8 lat kuzynki. Wpadłam po uszy, mając jakieś 5-6 lat (nie umiałam dobrze pisać), słuchając The Kelly Family. Maglowałam ich kasetę, znałam teksty na pamięć (piosenki po angielsku). Później dostałam dwie inne kasety, ale nie pobiły tej pierwszej. Ile to trwało? Nie pamiętam… ale do dziś wspominam z sentymentem.

Druga fascynacja była już moja własna, bez wpływu innych osób – polski zespół. Ich Troje. I trwało to kilka lat. Dzisiaj pozostał sentyment, płyty, wspomnienia i miłe powroty do tych utworów.

Trzeci zachwyt to kompozytor Piotr Rubik 😉 I tutaj były płyty i wiele lat z muzyką. Kilka koncertów, masa przeżyć. A zaczęło się od jednej piosenki, której początkowo bardzo nie lubiłam – później po wsłuchaniu się – doceniłam.

Wilki. Tu było inaczej niż w poprzednich fascynacjach. Wilki znałam odkąd pamiętam – radio je grało, tv pokazywała. Nie byłam obojętna, ale też nie doceniałam. Aż do pewnego dnia. Sama nawet nie wiem, jak to się dzieje, że słyszę coś nie raz i nie reaguję, a przychodzi taki moment, że mam ciarki na całym ciele i wiem już, że „wpadłam na dobre”. Podziwiałam teksty, muzykę. Znów było kupowanie płyt, koncerty. Emocje z czasem opadły, ale uznanie nie zmalało 🙂

O francuskiej piosence i fascynacji pisałam już w innym wpisie. Do dzisiaj wszystkie te zachwyty się przeplatają ze sobą.

Osoby

Chyba u większości tak jest, że jak spodoba mu się twórczość, to chce poznać twórcę. A czasem bywa, że najpierw podziw spada na osobę, a dopiero później na jego dzieło. Tak też miałam, ale nie w przypadku muzyki, tak bywa w przypadku aktorów lub kabaretu. O kabarecie też dużo na blogu wspominałam. Zaczęło się od podziwu gry na scenie, a potem poznawałam twórczość. Najpierw był jeden występ, po którym moje uznanie dla Artystów wzrosło o stokroć. Kupiłam płyty i do dzisiaj jeżdżę za tymi Wariatami 🙂

Aktorzy

Z aktorami zawsze miałam problem. To znaczy – nie miałam ulubionych. Ani z polskich, ani z zagranicznych. Nie liczę tu fascynacji z dzieciństwa nad serialowymi Zosią i Kubą z Leśnej Góry 🙂 Trochę mnie trzymało, bo od małego lubiłam seriale i filmy medyczne. Ale to była zwykła fascynacja – bardziej chyba postaciami niż aktorami.

Podziw dla aktorów zmieniał się wraz z tym, co aktualnie oglądałam. Kiedy tak naprawdę zaczęłam zwracać uwagę na grę aktorską, nie wiem. Wiem, że zawsze ceniłam i lubiłam Danutę Stenkę. Kiedy i w czym zobaczyłam Ją po raz pierwszy – nie pamiętam. Mogła to być nawet zwykła reklama. Bo w reklamach też ukazuje swój talent. Świetnie gra i śpiewa, do tego jest fenomenalna w dubbingu i recytacji. Zawsze było grono aktorów, których lubiłam oglądać: Danuta Stenka, Mirosław Baka, Przemysław Sadowski, Marcin Dorociński, Agnieszka Warchulska, Agnieszka Wagner. Ale wciąż nie miałam odpowiedzi na pytanie o ulubionego aktora/aktorkę. W zasadzie zmieniło się to całkiem niedawno.

On – Aktor

Hugh Jackman. Był tym pierwszym, o którym świadomie mogłam mówić i pisać „mój ulubiony”. Zaczęło się od filmu „Prestiż”, a potem poszło już. Genialne „Les Miserables. Nędznicy” utwierdziło mnie, że dobrze ulokowałam mój podziw.

Ona – Aktorka

Oprócz wspominanej Danuty Stenki, która jest poza wszelkimi rankingami, żadna nie była mi jakoś szczególnie bliska. Oglądałam różne rzeczy i lubiłam raczej odgrywane postaci, a tej ulubionej aktorki nie było. Tylko Danuta Stenka mnie zachwycała swoją grą aktorską, ukazywaniem emocji postaci.
Do czasu. Pojawiła się parę lat temu. Grała w pierwszej komedii romantycznej w Polsce. I komedia mi się spodobała, odtwórca roli męskiej – wcześniej znany i lubiany też, a ona..? Postać  – tak. Aktorki nie znałam z niczego innego. Dzisiaj wiem dlaczego. Bo grywa role charakterystyczne, które może zbudować od początku do końca i w dziełach naprawdę dobrych i ambitnych. Ale zanim to wszystko – nie lubiłam jej. Pojawiła się w pewnym serialu. Grała tą złą, więc tak ją odebrałam. Pomijając jej talent. Moja strata. Później głośny film (dużo się mówiło o parze aktorskiej wcielającej się w główne role). Opinie różne. O niej w mediach: że wyniosła, zimna. No to skoro tak, to ok.
Przyszedł czas na kolejny serial. Zaczęłam go oglądać z powodu aktora Marka Bukowskiego, a dzięki temu zyskałam ulubioną Aktorkę. Nie od razu. Stopniowo zaczęłam Ją tolerować, później pojawiło się coś na kształt uznania. „Kupiła” mnie odegraną emocjonalnie sceną. Stwierdziłam, że „cholera dobra jest! Skoro Jej uwierzyłam, to chyba dobrze gra, no nie?” Zaczęłam przeczesywać zasoby internetu – trafiłam na dwa programy z Jej udziałem. Ciekawie mówiła, a zachwyciła mnie w pewnej zapowiedzi nowego sezonu serialu, w którym się pojawiła. Serialu jeszcze nie obejrzałam, ale postać, którą zagrała i to w jaki sposób w tym fragmencie to pokazano sprawił, że zaczęłam się baczniej przyglądać aktorce… no i trafiłam na piosenkę… nie dość, że kobieta gra emocjonująco, to jeszcze śpiewa! Ale nie na zasadzie, że „śpiewać każdy może”. Ma piękny głos (link będzie do któregoś wykonania).
Potem był Teatr Telewizji. Trafiłam w internecie na spektakl z Jej udziałem. Jak zawsze z klasą. No i wiedziałam, że chcę Ją zobaczyć w tym, co zagrała. Obecnie kompletuje filmy 🙂
Moja ulubiona Aktorka. Choć w stosunku do tej Artystki to banalnie brzmi. Niedoceniona moim zdaniem. A gra tak, że ja nie mogę się napatrzeć na Nią. Pięknie mówi – wyraźnie i ten oryginalny głos. Jest tak subtelna i powtórzę się – z klasą… Bo słowo „z klasą” idealnie do niej pasuje. Magdalena Cielecka. Totalnie nielubiana na początku, doceniona przeze mnie po latach. Warto było.

A tu delikatne, takie czyste wykonanie:

EDIT (z 2015 r.):
Jest jeszcze jedna aktorka do tych wyżej wymienionych. Wtedy nie wiedziałam o jej istnieniu, a dzisiaj to ona jest numerem jeden.
Stana Katic. W aktualnych notkach więcej o niej, a tutaj wpis cały o aktorce: Stana Katic

EDIT (z 2016 r.):

Muzyka. Michael Patrick Kelly. 

EDIT (z 2017 r.):

Kolejna aktorka: Jaimie Alexander.

EDIT (z 2018 r.):

Aktorka Angie Harmon

Wiosna rozpoczęta jubileuszowym występem ;)

Choć tak kalendarzowa wiosna trwa już prawie miesiąc, ta prawdziwa przyszła u mnie dopiero w sobotę 13 kwietnia. Zupełnie inne samopoczucie i energia niż zimą! Wielkanoc bardziej taka bożonarodzeniowa była, ze śniegiem i zimnem. A 14 kwietnia świętowałam swój mały jubileusz – 10-ty raz na występie kabaretu Hrabi (pomijam Kabaretowy Dzień Kobiet i dwa spektakle Spadkobierców). Myślałam, że praca będzie przeszkodą w wyjazdach za kabaretem, a póki co, tak nie jest. Ten rok zapowiada się prawdziwie kabaretowy! Za mną 3 występy, a rezerwacje mam na 5 kolejnych i jeden w planach! Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie ten fakt. Przynajmniej parę dni urlopu spędzę nie w okolicach domu 😉 Takie uzupełnienie endorfin i energii jest niezwykłe, daje siłę do zmierzenia się z codziennością…

„We’ll fight as long as we live…”

Dawno tutaj nie zaglądałam, aż 4 miesiące. Jakoś nie było czasu, żeby coś napisać, a wydarzyło się tak wiele…

Studia. Kolejny etap edukacji rozpoczęty w październiku. Magisterka zaocznie. Nie jest tak, jak było: nowi ludzie, nie ma moich wariatów, ale i tak się widujemy przy okazji moich zjazdów. Nie wyszło z wyborem specjalizacji, ale skoro zaczęłam, to nie ma sensu się teraz wycofywać.

Praca. Od lipca pracuję. Nadal – i bardzo mnie to cieszy. Nie sądziłam, że tyle przyjemności będzie mi sprawiało codzienne chodzenie tam. Jak wszędzie, bywa różnie – mniej i bardziej pracowicie, ale lubię to.

Występy. W ostatnim wpisie wspominałam, że chciałabym na jakiś koncert. Była okazja, ale nie wypaliło. Oczywiście wspominany występ Hrabi w styczniu miał miejsce – i to dwa razy, czyli więcej niż przypuszczałam. Tradycyjnie było rewelacyjnie. Uwielbiam ten nowy program, bo łączy to, co kocham: muzykę i Hrabi na scenie. Aśka wokalem powala na łopatki. Genialna jest. Chłopaki też dają czadu. Zespół muzyczny uwielbiam! I kocham to, co po występach, czyli pogawędki…;)
Udało mi się zdobyć książkę, o której pisałam. Z rąk samego Autora i z jego autografem. Dwie inne osoby też się podpisały, także 1/2 jeszcze i będzie cały skład 🙂

Z innych rozrywek to były książki: aktualnie przeczytane wszystkie, ale będę polowała dalej, bo jakoś pusto.

Kino. No oczywiście w listopadzie ostatnia część „Zmierzchu” z moimi wariatami – całkiem, ale książka lepsza.
Chęć miałam na „Hobbita” w kinie, ale podczas zjazdu czasu nie było i w końcu nie poszłam, ale udało się obejrzeć później (nawet dzisiaj kończyłam). Film robi wrażenie – zdjęcia, muzyka, no i rewelacyjny utwór końcowy (będzie link) 🙂

Z „Hobbitem” nie wyszło, ale nie odpuściłam za to z polskim filmem „Sęp”. Poszłam i nie żałuję. Jest inny. Po prostu. Piękna muzyka dopasowana. Świetna obsada – polecam.

Co do tytułu: „We’ll fight as long as we live” – „Będziemy walczyć tak długo, jak żyjemy”, to wers z piosenki kończącej film „Hobbit. Niezwykła podróż”. Piękny utwór. Ja też będę walczyć. Nie wiem czy tak długo, jak żyję, ale będę. Małą walkę z samą sobą rozpoczęłam… mam nadzieję, że to krok do tej właściwej. Walki o wszystko. O to, co najważniejsze.

A tutaj link do piosenki: Neil Finn – Song of the Lonely Mountain

„Zatańczysz ze mną dzisiaj, babe…”

Powróciłam do szarej rzeczywistości po dwóch dniach szaleństwa na premierowych występach kabaretu Hrabi. Nowy program dotyczy tematyki weselnej. Dużo w nim muzyki i śpiewania – i to jakiego. Piosenki śmiało mogłyby zostać hitami-czegoś-tam, wpadają w ucho. Jest i rockowo, i popowo, i bardziej ostro, no i jak to na weselu, są przyśpiewki. Swoją drogą genialnie wymyślone. Kabaretowi towarzyszył zespół muzyczny, który świetnie przygrywał. Panowie nadali bardzo fajny klimat całemu programowi i towarzyszyli w piosenkach, robiąc chórki Artystom 😉 Nie przepadałam nigdy za piosenką w kabarecie, ale Hrabi to zmienili już dawno. Stanowią wyjątek wraz z Potemami. Nie idą na łatwiznę i nie przerabiają znanych z list przebojów piosenek, ale tworzą własne piękne melodie, z których wiele zasługiwałoby na miano przeboju bardziej od tych, które na co dzień rozbrzmiewają w radioodbiornikach. I dodatkowo, jak to u Hrabi,  nie śpiewają dla samego śpiewania, ale o coś w tym wszystkim chodzi.

Program bardzo mi się podobał. Muzyczna uczta dla ucha w wykonaniu wspaniałego kabaretu – piosenki, skecze, taniec – wszystko to na najwyższym poziomie znaleźć można w nowym programie „Gdy powiesz: Tak”. Także polecam! Ja się wybieram znów za jakiś czas, kiedy program poddany zostanie poprawkom 🙂

Dwa dni, by dowiedzieć się „Co jest śmieszne”

Znów jestem pełna energii, a to za sprawą dwóch występów kabaretu Hrabi. Niezawodni, profesjonalni, utalentowani, inteligentnie bawili i skłaniali do przemyśleń w programie „Co jest śmieszne”. Artyści pokazywali publiczności różne sposoby na rozśmieszenie widza. Dociekali, co śmieszy w codziennym życiu i czy pokazując to na scenie, również będzie zabawne. Program pełen jest interakcji pomiędzy artystami a widzem, przez co widz, czuje się istotną częścią programu. Jak to u Hrabich, nie zabraknie inteligentnych żartów. Całość okraszona jest pięknymi melodiami, a piosenki stanowią istotny i mocny punkt całego przedsięwzięcia. Aktorstwo na najwyższym poziomie. Kabaret nie ulega żadnej modzie, nie poddaje się trendom, przez co ich humor jest aktualny przez długi, długi czas.

Kabaret Hrabi nie zabiega również o pokazywalność w mediach, a mimo to na ich występy przychodzą tłumy ludzi, a bilety rozchodzą się, jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Wczoraj, pewien Pan taksówkarz, nie kojarzący kabaretu Hrabi, zapytał mnie, jak to jest możliwe, żeby bez pokazywania  się w mediach, cieszyć się takim powodzeniem i że przecież tyle na tym tracą (pieniędzy rzecz jasna). A kabaret Hrabi właśnie na tym zyskuje – uznanie, szacunek i wiele więcej, niż jakiekolwiek media mogą „zapewnić” (cudzysłów celowy, bo czyż nie jest tak, że telewizja zabija sztukę, niszczy klimat?) Jest tak. Liczą się słupki, pieniądze, a to, że przy tym społeczeństwo zostaje ograniczone, nie jest ważne.

Twórczość – a nie produkcja. Ważne jest przesłanie, ważny jest poziom i to, co zostanie w widzu po wyjściu z występu, a nie zrobienie kolejnego skeczu czy programu, bo ktoś tak chce, bo wypada, bo wszyscy robią, bo akurat zdarzyło się coś, co się idealnie nada, bo trzeba jakąś normę wyrobić…

Prawdziwi Artyści, jakimi są członkowie kabaretu Hrabi, nie pozwolą niszczyć swojego dzieła, nie wyrażą zgody, by zrobić z ich dziełem cokolwiek komuś się spodoba. Artysta się nie ugina przed nikim i niczym, tworzy w oparciu o własny pomysł (nie da sobie niczego narzucić).

Talent, profesjonalizm i wierność swoim zasadom, to niektóre elementy, składające się na siłę kabaretu Hrabi.

Czas wracać na studia…

Wakacyjny wrzesień dobiegł końca. Wyczekiwałam go przez dwa miesiące w pracy – opłaciło się, mimo że bardzo szybko minął. Niespodzianką był występ Kabaretu Hrabi w Gorzowie – trafił się znienacka, ale nie mogłam sobie go darować, bo grali Savoir-vivre, program, na który czekałam już długo. Oj, warto było! Mistrzowie w każdym calu. Piękna sala Filharmonii, miejsce w pierwszym rzędzie i Oni na scenie – dla takich chwil warto… wszystko warto 🙂 Poza sceną – otwarci, mili, uśmiechnięci. A od Asi bije takie ciepło, że można się ogrzać, jakby ktoś zmarzł 🙂 I Jej głos rozchodzący się po sali Filharmonii, gdy śpiewała Stars shining bright above you, Night breezes seem to whisper „I love you”… miód dla uszu, ciary na całym ciele… Kolejne spotkanie (z połową Hrabi) już 26 października w Sali Kongresowej. Spadkobiercy. To moje prywatne szaleństwo, bo bilety drogie jak… wiadomo co 😛 No, ale ja uwielbiam występy, koncerty itp. i skoro mam okazję, to w miarę możliwości staram się korzystać. A’propose koncertów – w listopadzie Stare Dobre Małżeństwo 😀 A w styczniu znowu Hrabi – z programem Co jest śmieszne, który widziałam grany premierowo. Ciekawa jestem jakie zmiany w nim zaszły, co zostało, co wyrzucili, co zmienili 🙂

Jutro wyruszam z domu, bo od poniedziałku III rok studiów czas zacząć… Plan jest okropny – a miało być luźniej przyszłym licencjatom.. no ale cóż, już z gorszymi rzeczami dawało się radę. W końcu kto jak nie my! 🙂