

Minęły dwa miesiące odkąd ktoś na górze zdecydował, że zabierze Marie Fredriksson. Może tam była bardziej potrzebna, ale ci którzy pozostali wciąż nie mogą uwierzyć, że tu już Jej nie ma…
Ja też próbuję sobie tłumaczyć, że tam gdzie jest, jest Jej lepiej – bo nie czuje bólu, nie musi już walczyć i zmagać się z chorobą, skutkami leczenia – ale to niewiele mi pomaga. Jest żal i ból, czasem aż ściska w dołku. To i tak nic w porównaniu do tego, co czują bliscy – rodzina, przyjaciele…
Marie wierzyła, więc i ja wierzę, że to wszystko nie było bez powodu. Dostała drugie życie, które wykorzystała do cna, by wychować dzieci, być z bliskimi oraz tworzyć muzykę i występować dla publiczności. Było w niej tyle ciepła, pokory, dobra i miłości. Była inspiracją dla wielu ludzi – nie tylko artystów, ale zwykłych ludzi, którzy patrzyli na jej zmagania i znajdowali w sobie siłę, by sami walczyć ze swoimi trudnościami.
Wierzę, że tam gdzieś, przechadzasz się boso po plaży, przy szumie morza. Masz tam domek, o którym marzyłaś i swoim głosem dajesz radość tym, którzy nie mogli usłyszeć Cię tutaj.
Zawsze w sercu i pamięci, Miss Effe 🌹🌹🌹





Artyści mają te przewagę, że żyją w swojej twórczości, nie tylko w sercach tych, którzy zostali. Zostają piękne piosenki, nagrania.
Marie była cudowną osobą, niezwykłą kobietą i utalentowaną Artystką. Widać to też teraz, kiedy tak wielu ludzi cierpi po jej odejściu. Dla każdego z nas była częścią życia – dłużej lub krócej, ale wniosła w nie wiele emocji, radości i wzruszeń.
PolubieniePolubione przez 1 osoba