„Aniołami nie jesteśmy, Aniołami czasem bywamy”

…a kiedyś sądziłam inaczej… myślałam, że mam swojego Anioła… i wtedy chyba miałam, a teraz już nie, choć dla wielu, nadal osoba ta jest Aniołem – dla mnie była… czy raczej bywała i taką mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę mogła o niej tak powiedzieć „mój Anioł”… bo była, pomagała, mniej lub bardziej świadomie…

W kwestii Aniołów małe wyjaśnienie – po pierwsze bardzo lubię motyw Anioła, jego symbol… kiedy człowieka nazywam Aniołem, mam tu na myśli osobę, która pomaga, strzeże, czuwa. Osobę, której obecność czuje się nawet wtedy, gdy jest daleko… ja miałam takiego Anioła, miewałam właściwie, ale wierzę, że choć tak jak w tytule: „Aniołami nie jesteśmy, Aniołami czasem bywamy*”, to każdy z nas ma gdzieś kogoś, kto jest jego Aniołem na zawsze, nie bywa czasami, ale jest zawsze… ja takiego Anioła potrzebuję…

Pewne wydarzenia skłoniły mnie do przemyśleń i powstało z tego parę pytań: „Dlaczego ludzie ufają mi i zwierzają się?”, „Dlaczego chcą, żebym ich wysłuchała?”, „Dlaczego ja potrafię słuchać, ale nie mogę sama się otworzyć i zwierzyć z tego,  co mnie boli, nurtuje i jest gdzieś w głębi mojego serca?” Bo potrafię słuchać… to jedno wiem – ot tak bez komentarzy, po prostu wysłuchać, ale nie potrafię sama się zwierzyć… a chcę! Chcę, ale czuję, że nie znalazłam tego Anioła, który wysłuchałby mnie bez zbędnych słów lub czasem doradził;  Anioła, którego obecność czułabym będąc  z dala od Niego… mimo że są osoby, którym ufam, które ufają mi, to nie umiem się otworzyć przed nimi, mimo że one to czynią w stosunku do mnie…  pragnę Anioła, który pomoże mi pozbyć się tego, co chciałabym wyrzucić czasem z siebie, który otuli swym ramieniem, który będzie…

*cytat by Robert Gawliński (nie pochodzi z żadnego tekstu)

Dodaj komentarz