Czas w domu płynie

Od czwartku w końcu jestem we własnym domu i dlatego rzadziej zaglądam do internetu 🙂 Czas płynie mi na sprzątaniu, gotowaniu, słuchaniu Roberta Gawlińskiego i jeszcze innych mniej lub bardziej pożytecznych rzeczach. Cieszę się, że tu jestem. Jest jednak coś, co mnie niepokoi – dotyczy mnie osobiście… nie mam silnej woli, by się z tym zmierzyć. Czasem wydaje mi się, że dam radę, a po chwili, że to niemożliwe… jest możliwe, wiem, ale trudne do zrealizowania… no ale muszę się wziąć w garść, bo:

„Nigdy, nigdy nie jest za późno zacząć tak jak chce się żyć…”*

*”Nigdy nie jest za późno”, Wilki, tekst: R.Gawliński

Wiosna :)

Dzisiaj był piękny dzień! Cieplutko, słonecznie – czuć wiosnę 🙂 Z koleżanką zrobiłyśmy sobie spacer na wykład, zamiast tłuc się autobusem na uczelnię… było bardzo przyjemnie. Przeżyłam psychologię, więc jutro w końcu zmykam do domu, po ponad 5-ciu tygodniach nieobecności… 😛 Ahh, nie mogę się doczekać spaceru nad jeziorko, brakuje mi go tutaj, rzeka to nie to samo, nie jest tak urokliwa, w ogóle u mnie jest piękniej! Niech tylko pojawią się liście na drzewach… wiosna jest cudowna! 🙂

Do premiery piątej solowej płyty Roberta Gawlińskiego – „Kalejdoskop” został niecały miesiąc, dokładnie 27 dni..(premiera 20 kwietnia 2010). No to czekam, a w międzyczasie pewnie skuszę się na „Kwiaty jak relikwie”… 🙂

„Aniołami nie jesteśmy, Aniołami czasem bywamy”

…a kiedyś sądziłam inaczej… myślałam, że mam swojego Anioła… i wtedy chyba miałam, a teraz już nie, choć dla wielu, nadal osoba ta jest Aniołem – dla mnie była… czy raczej bywała i taką mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę mogła o niej tak powiedzieć „mój Anioł”… bo była, pomagała, mniej lub bardziej świadomie…

W kwestii Aniołów małe wyjaśnienie – po pierwsze bardzo lubię motyw Anioła, jego symbol… kiedy człowieka nazywam Aniołem, mam tu na myśli osobę, która pomaga, strzeże, czuwa. Osobę, której obecność czuje się nawet wtedy, gdy jest daleko… ja miałam takiego Anioła, miewałam właściwie, ale wierzę, że choć tak jak w tytule: „Aniołami nie jesteśmy, Aniołami czasem bywamy*”, to każdy z nas ma gdzieś kogoś, kto jest jego Aniołem na zawsze, nie bywa czasami, ale jest zawsze… ja takiego Anioła potrzebuję…

Pewne wydarzenia skłoniły mnie do przemyśleń i powstało z tego parę pytań: „Dlaczego ludzie ufają mi i zwierzają się?”, „Dlaczego chcą, żebym ich wysłuchała?”, „Dlaczego ja potrafię słuchać, ale nie mogę sama się otworzyć i zwierzyć z tego,  co mnie boli, nurtuje i jest gdzieś w głębi mojego serca?” Bo potrafię słuchać… to jedno wiem – ot tak bez komentarzy, po prostu wysłuchać, ale nie potrafię sama się zwierzyć… a chcę! Chcę, ale czuję, że nie znalazłam tego Anioła, który wysłuchałby mnie bez zbędnych słów lub czasem doradził;  Anioła, którego obecność czułabym będąc  z dala od Niego… mimo że są osoby, którym ufam, które ufają mi, to nie umiem się otworzyć przed nimi, mimo że one to czynią w stosunku do mnie…  pragnę Anioła, który pomoże mi pozbyć się tego, co chciałabym wyrzucić czasem z siebie, który otuli swym ramieniem, który będzie…

*cytat by Robert Gawliński (nie pochodzi z żadnego tekstu)

„Remember me”…

Sceptycznie nastawiona poszłam dzisiaj do kina na „Remember me”(Twój na zawsze) z Robertem Pattinsonem w roli głównej. Sceptyczna byłam, bo o filmie czytałam w internecie i jakoś tak mnie to zniechęciło, ale bardzo dobrze, że poszłam! Film zrobił na mnie duże wrażenie; kreacje aktorskie świetne, muzyka bardzo mi się podobała. Dam tu cytat: „W filmie „Twój na zawsze” główny bohater cytuje Gandhiego: „Cokolwiek w życiu robisz, nie ma większego znaczenia. Ale ważne jest, żeby to robić”. Podobnie jest z obrazem Allena Coultera. Ten film nie szarpnie waszym światopoglądem, nie zaburzy spokoju, nie wstrząśnie w jakimś wielkim stopniu emocjami. W tym sensie fikcyjna historia przegra ze scenariuszem, jaki napisało prawdziwe życie. Warto jednak zobaczyć to kino dla kilku mocnych, aktorskich kreacji.”

Mną wstrząsnęło zakończenie filmu – chociaż to zakończenie napisało życie… ale gdy zobaczyłam tę datę napisaną na tablicy, już wtedy poczułam jak coś zaciska mi się na gardle, łzy napływają do oczu, a do tego towarzyszenie pięknej muzyki… polecam, warto zobaczyć 🙂

karaoke…”Baśka” duuużo muzyki i w ogóle super wieczór!

Właśnie wróciłam z wypadu do karaoke! Zastrzegałam się, że pójdę, ale w życiu nie zaśpiewam… tymczasem klimat, muzyka sprawiły, że się odważyłam – wiedziałam, że jak mam zaśpiewać to nie sama i musi to być coś Roberta Gawlińskiego, a że koleżanki chciały „Baśkę”, bo inaczej nie zaśpiewają, no to była „Baśka”… (jedyna piosenka RG, za którą nie przepadam, chyba, że w wersji angielskiej). Było super! 🙂

Dla Moich ;*** i za to, że „Monika była OK” 😀

Wiem, że będę chciała zaglądać na karaoke częściej – to nic, że nie mam głosu, liczy się dobra zabawa… a głosem nadrabiał ktoś inny… dla Mariusza podziękowania, choć nigdy ich nie odczyta – za głos, muzykalność.. 🙂

Kiedy nie ma jej, to wszystko inne traci sens…

O miłości, Wilki, tekst: Robert Gawliński

Tak późno już, już nikt nie wpadnie
Kolejny zwykły dzień kończy się z blaskiem świec
Mój stary świat zawiesił się
Dryfuję razem z nim pomiędzy dobrem a złem

Jest tylko jedna rzecz, którą naprawdę warto mieć
Choć tyle pokus, pragnień jest
Kiedy nie ma jej, to wszystko inne traci sens
Tylko jedna rzecz…
To prawdziwa miłość jest

Kolejna noc, z sufitem świt
I jak ten stary smok na swoich skarbach śpię
Nim zerwę się do lotu znów
Obejmij mocno mnie, znów nic nie śniło mi się

Jest tylko jedna rzecz, którą naprawdę warto mieć
Choć tyle pokus, pragnień jest
Kiedy nie ma jej, to wszystko inne traci sens
Tylko jedna rzecz…
To prawdziwa miłość jest

Nic innego dziś nie napiszę. Tekst mówi sam za siebie i tłumaczy wszystko, więc po co dodawać coś od siebie, skoro w pięknych i prawdziwych słowach Robert Gawliński oddał to, co czuję… 

trochę egoizmu, smutku, zazdrości

Jestem egoistką…bo zazdroszczę komuś szczęścia… Chcę, żeby ta osoba była szczęśliwa, życzę jej jak najlepiej, ale zazdroszczę, a nie powinnam… cieszę się jej szczęściem, ale nie do końca, bo jak cieszyć się w pełni, gdy samemu nie ma się szczęścia..? Wiem, że smak tego uczucia przyjdzie mi poznać w całości dopiero, gdy mnie spotka coś, co rozświetli mój świat, co uczyni moje życie krainą radości… a właściwe – ten Kto rozświetli mój świat, Kto uczyni moje życie krainą radości… Ten, dla którego będę wszystkim i który dla mnie będzie wszystkim, Ten który pokocha, tak jak ja chcę kochać Jego – ot, tak po prostu, za to że istnieje, jest przy mnie…

Bo cholera potrzebuję Kogoś takiego coraz bardziej! Jeśli nie kogoś, kto pokocha, to kogoś kto szczerze porozmawia, przytuli, gdy potrzeba, wysłucha, zrozumie, pomilczy… i niekoniecznie od razu bezpośrednio. Pamiętam jak kiedyś był taki Ktoś, kto wysłuchiwał, pocieszał, siedząc naprzeciwko monitora, setki kilometrów ode mnie.. i było lżej. Czułam się potrzebna, nadal chcę się tak czuć, ale teraz mimo, że są dwie osoby, które obchodzę, które rozmawiają ze mną, są blisko, to jednak zdałam sobie sprawę, że to nie to… może jeszcze za wcześnie na coś więcej, na szczerość – taką prawdziwą, w każdej sytuacji.. a poza tym, szukam Jego, a nie Jej… chcę silnego ramienia, które mnie otuli, ochroni; ramion, w których będę czuła się bezpieczna, które będą dla mnie przystanią; chcę móc wyrzucić tak wiele, ale nie ma tego Kogoś… Chcę by obudził moje śpiące serce, wypełnił je Miłością, bo teraz jest w nim pustka… kiedyś Go znajdę, wiem… ale póki co pozostaje mi wierzyć, że jest gdzieś tam i czuje to co ja, szuka… a gdy się znajdziemy, każde z nas będzie wiedziało wszystko…

Nie wiem dlaczego
Nie umiera świat
Chociaż ognie płoną tak blisko
Chociaż widzę co dzień ręce
Które chcą zabrać mi wszystko
Już nie wyjdę na ulice
Już nie będę z tłumem krzyczeć
Tylko daj mi swoje serce
Pragnę dać Ci dzisiaj szczęście
I kwiaty jak relikwie
Kwiaty jak relikwie

Nie zbuduję nigdy miast
Które kiedyś sam wyśniłem
I nie sprawię
Aby przetrwał las
I nie dowiem się po co żyję
Lecz zapamiętam każde słowo
Które dzisiaj do mnie powiesz
Zapamiętam zapach włosów
A gdy zaśniesz będą z Tobą
Kwiaty jak relikwie
Kwiaty jak relikwie

Już nie wyjdę na ulice
Już nie będę walczył z niczym
Tylko daj mi swoje serce
Pragnę dać Ci dzisiaj szczęście
I zapamiętam każde słowo
Które dzisiaj do mnie powiesz
Zapamiętam zapach włosów
A gdy zaśniesz będą z Tobą
Kwiaty jak relikwie…

Kwiaty jak relikwie, Robert Gawliński

Niech nadejdzie taki dzień, w którym Ktoś otrze łzy, zbudzi serce i z marzenia stanie się rzeczywistością…

„Tylko daj mi swoje serce…” proszę…

Wspomnieniowo i z podsumowaniem

Jakoś tak mnie wzięło na złe wspomnienia, a wszystko przez tekst Roberta Gawlińskiego „Pozytywka” (wiem, że znowu teksty i znowu RG, ale nic nie poradzę , są mądre, uniwersalne, głębokie, a i do życia mi pasują…). Postanowiłam więc dokonać podsumowania pewnego rozdziału życia, który zakończył się prawie 7 lat temu. Dlaczego dopiero teraz chcę to zamknąć? Bo wtedy byłam za młoda, za głupia, wygodnie mi było, a teraz przemyślałam sprawę i chcę to przelać na papier, a że nie potrafię tak jak poeci, literaci, to zrobię po swojemu.

Nie wiem co autor miał na myśli pisząc tekst „Pozytywki”, ale wiem co ja w nim znajduję, a o to chyba chodzi, żeby w tekstach znaleźć cząstkę siebie , ukojenie, a nie, żeby rozmyślać o czym autor pisał, chociaż szanuję osobiste powody takiego tekstu. Ja w tekście znalazłam przeszłość… i pora, aby się z nią uporać. Będzie to jeden wielki chaos, ale tak muszę.  Tradycyjnie tekst pojawi się pod koniec notki, a póki co, będę się  do niego odnosić, albo mącić chcąc to wszystko pozamykać.

Historii czas zacząć: był sobie ktoś. Ten ktoś jest już dla mnie przeszłością, mimo że czasem pojawia się w teraźniejszości, a i w przyszłości pojawi się zapewne nie raz… piszę „był”, ale tak naprawdę sama nie jestem pewna tego stwierdzenia – teraz nie ma go w moim życiu, więc logicznie rzecz biorąc kiedyś musiał być. No właśnie nie jestem tego pewna. Istniał, ale nie był… raczej bywał… bo ten ktoś potrafił wywołać mój uśmiech, radość, potrafił przebywać z nami – doceniam te chwile i wspominam dobrze, ale cholernie mnie nurtuje jedno: to było naprawdę, czy już wtedy miał tę maskę? Maskę kłamcy, który potrafi oczernić swoje dziecko, który nie wierzy jego łzom, a jak się później okazuje, to on był winien…  Wolę myśleć, że zdejmował tę maskę na te krótkie chwile – niech chociaż to mi zostanie po nim i nie wywołuje złości…  Jego odejście spłynęło po mnie jak po przysłowiowej kaczce, było mi wręcz lżej, że się tak stało. Odszedł… od nas wszystkich, choć od dzieci się nie odchodzi. Żonę można zostawić (teoretycznie niech tak będzie), ale dzieci to dzieci, ich się nie zostawia, nawet jeśli tak jak ja, mają to w nosie. Bo ja miałam i mam nadal. Ulgę mi sprawił tym, że odszedł. Zabrał ze sobą strach przed wieloma banalnymi rzeczami. Mój stosunek do niego – obojętność, tak było długo, ale teraz nie! Teraz wyleję żal i złość! Bo wszyscy wokoło mówili jaki jest, wiedzieli to, a ja za głupia na to byłam, nie łączyłam pewnych faktów… Faktów, o których miałam nigdy się nie dowiedzieć, a o których dowiadywałam się niejednej nocy, podczas której powinnam spać, ale nie mogłam… Przez niego. Ale to lepiej, przynajmniej mam jako-taki jego obraz. Prawdziwego go nigdy nie poznałam i raczej nie poznam. Wiem, że jest niezłym aktorem, manipulatorem, cwaniakiem… Do dziś pamiętam jak  z zimną krwią czyni nam kazania odnośnie pewnej sprawy, a po jakimś czasie wychodzi na jaw, że to on! On to zrobił i tak po prostu, jakby nigdy nic posądził nas! Było, minęło, choć tego mu nie zapomnę… boli tylko jedno, jeden fakt, o którym nie powinnam wiedzieć, a który będzie mi dźwięczał zawsze w uszach… i w tym co powiedział mam chyba odpowiedź na pytanie: „Czy kiedykolwiek był z nami?” Dziś wiem, że nie. Nigdy go nie było. Ale ja go sobie „wybielam”, rozpamiętując wspólne spędzanie czasu. Sama siebie oszukuję, ale już koniec, nie będę. Podsumowaniem moim, o którym będę starała się pamiętać niech będą słowa: „I w piekle ani w niebie nie będę szukał Ciebie”. Nie, nie będę. Nie będę, bo:

Nie czułem Jego piór
Kiedy leciałem w dół
Nie wiem nawet czy był
Przy mnie

A kiedy działo się zło
Kiedy widziałem to
Nic nie stało się
We mnie

Nie wierzę w żaden cud
W żadną z dróg
Każdy z nas błądzi tu…

Babilon wokół nas
Jak rozpędzony głaz
Zgniata wszystko co jest inne

I w piekle ani w niebie
Nie będę szukał Ciebie
Nie wiem nawet czy byłeś
Kiedyś przy mnie

Nie wierzę w żaden cud
W żadną z dróg
Każdy z nas błądzi  tu…

Robert Gawliński, Pozytywka

P.S Z tego miejsca informuję, że teksty R. Gawlińskiego będą mi towarzyszyć na blogu dość często. Odnalazłam w nich część siebie… Pomagają mi, skłaniają do przemyśleń, zmieniają i są po prostu piękne… ich piękno tkwi w prawdzie. RG – dziękuję – za piękno i prawdę…

„Gdyby tak można… cieszyć się życiem”

Bo ja jestem dziwna… z jednej strony czegoś chcę, pragnę, a z drugiej nie robię nic, by to osiągnąć, a jak nadarzy się potencjalna szansa to z niej nie korzystam…

Dlaczego muszę czuć się nieswojo spotykając nowych ludzi? Dlaczego ogarnia mnie wtedy jeszcze większa nieśmiałość? Przykład z dzisiaj: byłam z jedną koleżanką u innej koleżanki w jej domu; po jakimś czasie przyszła jej współlokatorka – jeśli chodzi o współlokatorki koleżanki, to znamy się i jest ok, ale przyszedł jeszcze nowo-poznany kuzyn… no i było jakoś dziwnie… znaczy ja czułam się nieswojo, mimo że facet miły, zagadywał, swobodnie się zachowywał, a we mnie blokada, coś tam odpowiadałam jak zapytał, ale co z tego… utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że łatwo nie będzie, i że ludzi najpierw powinnam chyba poznawać przez internet, oswoić się jakoś, czegoś dowiedzieć, żeby potem przy pierwszym spotkaniu mieć w razie czego o czym rozmawiać, zapytać… jeszcze jeśli o dziewczyny chodzi, to jakoś to się klei, ale z facetami tak nijak… poniekąd wiem z czego to wynika, ale sądzę, że nawet jak to zmienię, to nadal blokada zostanie… ehh… Tak w ramach tytułu – nie to, że nie cieszę się życiem, ale chciałabym bardziej…

Tekst na dziś: Zawsze w sercu mym, autor: Robert Gawliński

Dokąd tak biegniesz, że nie starcza tchu
Jakby każdy dzień ostatnim był
Masz w oczach srebro i anielski chłód
I nie potrafię zatrzymać Cię już

Już mnie nie boli brak Twych słów
Już nie dotyka mnie Twój chłód
Zrobisz co chcesz, co czujesz, co wiesz
Lecz zawsze będziesz w sercu mym
Popłyniesz na dno, czy znajdziesz swój los
Zawsze będziesz w sercu mym
Tam gdzie będę ja, będziesz Ty

Dokąd tak biegniesz, że nie starcza tchu?
Jakby każdy dzień ostatnim był
Już coraz rzadziej widzę uśmiech Twój
I coraz trudniej wierzyć w cud

Już mnie nie boli brak Twych słów
Już nie dotyka mnie Twój chłód
Zrobisz co chcesz, co czujesz, co wiesz
Lecz zawsze będziesz w sercu mym
Popłyniesz na dno, czy znajdziesz swój los
Zawsze będziesz w sercu mym
Tam gdzie będę ja, będziesz Ty…
  

 
 

po Dniu Kobiet…/ Co mi dasz – jeżeli nic nie czuję..

Wczoraj był Dzień Kobiet, miałam napisać notkę, ale jakoś się złożyło, że późno wróciłam z babskiego wypadu i nie chciało mi się już pisać, chociaż miałam pewną koncepcję… a dzisiaj te myśli filozoficzne pouciekały 🙂 Siedziałyśmy we cztery i rozmawiałyśmy o nowej znajomości koleżanki, a moje myśli czasami błądziły gdzieś daleko… sama do końca nie wiem gdzie… miałam tu napisać parę wczorajszych wniosków odnośnie mnie, miłości i czego-tam-jeszcze, ale przeszło mi chyba…

Fazę wczoraj jakąś załapałam, znowu zaczęłam obserwować szczęśliwych ludzi, czy słuchać rozterek koleżanki… też chciałabym mieć tego rodzaju rozterki, takiego Kogoś, kto by ich dostarczał, ale który by po prostu był…

Jako że miłość do Roberta Gawlińskiego i jego tekstów wciąż rośnie, to zapodam obecną miłostkę:

Co jeszcze chcesz, w Twoich oczach nie widzę już siebie
Zerwać się gdzieś – czarne dziury zostaną w niebie
Co można jeszcze zrobić gdy jesteśmy sami
Co można podarować bogom zimnym jak kamień

Co mi dasz jeżeli nic nie czuję
Co Ci dam jeżeli nie chcesz brać
Miasto nocą nie ukoi bólu
W moim sercu cisza trwa

Zmienił się świat, wielki ogień już nie płonie
Przyjaźń sprzed lat garścią lodu ostudzona
Co można jeszcze zrobić, gdy jesteśmy sami
Co można podarować bogom zimnym jak kamień

Co mi dasz jeżeli nic nie czuję
Co Ci dam jeżeli nie chcesz brać
Miasto nocą nie ukoi bólu
W moim sercu cisza trwa…

Bogowie zimni jak kamień, Wilki, muz. i sł. Robert Gawliński

„Co można jeszcze zrobić, gdy jesteśmy sami […] w moim sercu cisza trwa…”