Byłam na filmie wczoraj i powiem tyle: uwielbiam postaci – Edwarda i Carlisle’a!!! Doktorek jest fenomenalny, świetnie zagrana rola! W ogóle film ok, ale książka o niebo lepsza!! Zachęcam miłośników sagi, choć nie wszystko mi się podobało, no ale nie wszystko można mieć 🙂
Autor: Remi
szukając „prawdziwej miłości”…
Skoro już od kilku wpisów rozwodzę się na temat Miłości, to idę dalej tą drogą. Często składając komuś życzenia życzymy mu znalezienia „prawdziwej miłości”. A nie można by tak po prostu życzyć Miłości? Czymże jest ‚prawdziwa miłość’? I czy to oznacza, że jest ‚miłość nieprawdziwa’? Nie, nie. MIŁOŚĆ albo jest, albo jej nie ma. Ostatnio pisałam, że nie jest ona uczuciem, a postawą moralną – i zgadzam się z tym, ale tylko połowicznie. Miłość trudno zdefiniować, większość nazywa ją właśnie uczuciem – i dla tej większości jest wytłumaczenie, że to postawa moralna, bo tak naprawdę Miłość po prostu jest… Miłość nie ma definicji. I może dlatego często jest mylona z uczuciami..? Może dlatego podzieliliśmy ją na „prawdziwą” i „nieprawdziwą”, by było nam łatwiej dowiedzieć się czym jest i odróżnić od uczuć..?
Wszystkim tym, którzy nie poznali jej smaku, życzę by Miłość ich odnalazła, aby mogli kochać…
o Miłości… refleksyjnie…?
Natknęłam się dzisiaj na ten cytat: „Aby znaleźć miłość, nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca.” (Bob Dylan) i tak sobie rozmyślam o nim. Ileż to osób się z tym zgadza, a z drugiej strony czyni odwrotnie – szukają na siłę, myślą, że to właśnie TO, a potem przychodzi rozczarowanie… Dlaczego tak jest, że kiedy wszyscy wokół znajdują Miłość (lub miłość), nie godzimy się z tym, że my jej nie mamy i próbujemy sami jej szukać? Czy nie powinno być tak, że to Ona ma nas znaleźć..? Z drugiej strony powstaje pytanie czy jest możliwe by znaleźć Miłość gdzieś we własnych czterech ścianach, bez choćby małego kroku w jej stronę..? Chyba jednak nie, myślę, że nie należy szukać jej tam, gdzie jej nie ma – nic na siłę 🙂 ale ten mały kroczek w jej stronę należy uczynić, by stać się widocznym…
i na koniec jeszcze jeden, cytat który jest szalenie głęboki, prawdziwy, piękny…
Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. (Paulo Coelho).
..na miłość nigdy nie jest za późno…
…no właśnie… czy tak właśnie jest? Z jednej strony każdy ma prawo do miłości, nieważny wiek – często zdarza się, że spotyka ona ludzi dojrzałych, więc dlaczego za nią gonimy? Dlaczego pragniemy jej będąc nastolatkami? Przecież nigdy nie jest za późno, przecież ona sama nas znajdzie…
W moich dziwnych rozważaniach doszłam do różnych spostrzeżeń osobistych. Mianowicie patrząc na znajomych (rówiesników 19/20 latków), którzy są ze sobą od gimnazjum, liceum (czyli w przedziale od 3 do 5/6 lat) razem, to zazdroszczę… zazdroszczę w takich momentach jak np. studniówka, na którą mieli z kim iść, długie wakacje pomaturalne, które spędzali ze sobą.
Istnieje też druga strona medalu – kiedy związki trwające te 4-5 lat rozpadają się… i co wtedy? Wtedy przekonuje mnie to, że „na miłość nidgy nie jest za późno”. Czasem lepiej ją mieć przed sobą, a kiedy się pojawi, nie mieć za sobą żadnej przeszości, w której pojwiła się ‚miłość’ – ‚miłość’ a nie Miłość, bo skoro się skończyła, to znaczy, że tak naprawdę w ogóle się nie zaczęła… tylko czy, gdy już się pojawi, to łątwo odróżnić tę prawdziwą Miłość od „miłości”?
chaos…
Zmęczona jestem już, a wszystko przez chaos, którego nie mogę ogarnąć… czasem mam dość wszystkiego dookoła, chciałabym być gdzie indziej, móc cofnąć czas.
Przestanę się chyba przejmować tym, co się dzieje, bo inni się nie przejmują i jakoś na tym wychodzą… tyle, że nie umiem, a czasami chciałabym.
Obserwuję od jakiegoś czasu ludzi (zresztą zawsze lubiłam im się przyglądać, zastanawiać się gdzie idą, co robią, itp.) i zazdroszczę niektórym z nich szczęścia, takiego szczęścia życiowego, ot po prostu – nie tego co mają, tylko tego, że potrafią się zwyczajnie cieszyć. Innych rzeczy też zazdroszczę, nie na zasadzie – „dlaczego oni, nie ja?”, ale „czy ja też tak mogę? czy będę?”
chaos na codzień i chaos w notce… w ogóle wszystko jest jakieś takie… nie takie.
studiów czas zacząć…/ nadzieję mam…
No i się zaczęło… od 1. października jestem studentką… wszyscy mówią, że studia to jeden z najlepszych momentów w życiu, mam nadzieję, że i ja to odkryję… póki co wszystko mogłabym opisać słowami: nie jest źle, ale mogłoby być lepiej… no mogłoby, czas pokaże, jak się potoczy to wszystko…
nadzieja… mówią, że matkuje głupim… ale ja mam nadzieję, a może nie nadzieję, a wiarę? a ona w końcu czyni cuda – oby uczyniła… cokolwiek by to nie było, ja będę je miała obie, bo tak… bo chcę, bo dłużej nie mogę, bo teraz TO się pogłębiło, bo każdy ma prawo… tylko nie każdy z niego korzysta – niektórzy z wyboru, inni – bo los tak chce. Ja chcę skorzystać. Oby los też tego chciał.
Do … – ja czekam… musisz tylko przyjść, i być… po prostu być…
Nie potrzeba mi
Zakrętów dróg i morza łez,
Tylko pozwól nam
Dotykiem drżącym
Dłonie spleść.
Nie potrzeba mi
Niewiary i udręki snu,
Pozwól tylko czuć,
Jak przy mnie chwilą stoisz znów.
Nie potrzeba już
Niepokój mierzyć sercem wprost,
Wszystko jedno mi,
Ja każdy, byle z tobą los…
Budka Suflera
;)
…ale dawno mnie tutaj nie było… a zmieniło się sporo – maturę mam, o! i plany na studia 🙂
poza tym „Zmierzch” czytam po raz drugi, film obejrzałam i szczerze – całkiem mi się podobał, tylko odtwórczyni roli Belli mnie trochę drażni, za to do Edwarda (Robert Pattinson) się przekonałam, ahhh ciacho! 😀
niedawno wróciłam od babci, gdzie spędziłam dwa tygodnie; odwiedziła nas też ciotka z wujkiem z Wa-wy.
Na nowo zżyłam się z dzieciakami mojej ciotki… właściwie dwójka to już nastolatki 😀 co prawda mają po 11 lat, ale już nie dzieci 🙂 sama sobie się dziwię, bo kontakt ja-oni urwał się kiedy mieli około czterech lat, a tymczasem odkryłam, że moja kuzynka to ciekawa osoba, wartościowa i lubię z nią pogadać ( wszystko zasługa tego, że ich matka wyjechała)
Jeśli chodzi o książki, to przeczytałam jakiś czas temu parę tytułów Grahama Mastertona – świetnie pisze 🙂 poza tym trzy tomy o Ani z Zielonego Wzgórza – stanowczo twierdzę, że „Ania z Zielonego…” nie powinna być lekturą w szkole podstawowej, myślę, że to za wcześnie- nie dostrzega się wtedy wielu istotnych rzeczy zawartych w książce 🙂
TV przyciąga mnie do siebie za sprawą „Przyjaciół”, których kiedyś nie lubiłam, teraz przepadam – szczególnie za trójką facetów – David, Matt i Mattiew są świetni!
Pozdrawiam czytających te wypociny 🙂 jeśli takowi są…:) a jeśli nie to i tak nie szkodzi, piszę, bo mam taką potrzebę od czasu do czasu, a pamiętnik w postaci papierowej kilkakrotnie zaczynałam i nic z tego, więc zrezygnowałam, a wierszy pisać nie potrafię… za to czytać – pewnego Anioła – szczególnie uwielbiam!
Faza na serię „Zmierzchu”
Ostatnio zaczytuję się w kolejne części „Zmierzchu” 😀 Obecnie czytam ostatni tom: „Przed świtem”. Uwielbiam książki tego typu, relaksuję się przy nich, jak przy mało czym. Przygody bohaterów wciągają, historia miłosna przepiękna, czasem wzrusza do łez… akcja trzyma w napięciu 🙂 kocham wampirrrry! Tak zaczytywałam si,e tylko w serię o Harrym Potterze, teraz mam przygody Edwarda i Belli 😉 no, „Władca Pierścieni” również mi się podoba.
Planuję jeszcze obejrzeć film „Zmierzch”.
i po strachu! :D
18 maja miałam ostatni egzamin maturalny! Bałam się ustnych, a tym czasem poszły mi najlepiej 🙂 z angielskiego 19/20 z polskiego 20/20! Cudownie! Teoretycznie wakacje, w praktyce do pracy by się przydało iść:) tak naprawdę teraz do mnie trafiło, że zakończył się pewien etap w moim życiu, etap, za którym jednak będę tęskniła… szczególnie za, niektórymi ludźmi, emocjami, które z nimi się dzieliło, nawet za nauczycielami, szczególnie panią polonistką o anielskim uśmiechu:) zawsze kojąco działał na mnie sam jej widok, gdy przemierzała korytarz z uśmiechem… ehh 🙂 szkoda, że to już koniec 🙂
a matura wcale nie jest taka straszna! 😉
…
W piątek byłam na recitalu Janusza Radka 🙂 świetny wokal!:) Miło spędziłam czas do niedzieli…
już za tydzień matura… polski, potem angielski, za 2 tygodnie biologia 😉 najbardziej boję się ustnych: z anglika i polskiego… jakoś mi do głowy nie wchodzi prezentacja i boję się, że nie zmieszczę się w 15-stu minutach… heh…