Różnie.. :)

Daaawno mnie tu nie było. A działo się i tu, i ówdzie 🙂

Po pierwsze mój mały chrześniak już nie jest wcale taki mały… ma już 7 miesięcy. Jak ten czas biegnie…

Po drugie, jestem już prawie na półmetku studiów, zostały mi dwa egzaminy.

W sprawie koncertów nic się nie zmieniło, od maja nie byłam na żadnym, ale to nic, są plany 🙂 Wilki wracają, więc będzie łatwiej, Warszawa się zapowiada, więc może przybędę. Na pewno natomiast zawitam w Bydgoszczy na występ kabaretu Hrabi, co prawda dopiero w czerwcu, ale będę! Nie odpuszczę tak łatwo, tymbardziej że muszę zobaczyć na scenie moją guru kabaretową, Joannę Kołaczkowską. Kobieta od jakiegoś czasu bawi mnie niesłychanie, jej żarty są cudowne, nie wymyśla ich na siłę, po prostu płyną… za Jej sprawą zaczęłam zapoznawać się z produkcjami wytwórni filmowej A’yoy – genialne rzeczy zrobili 🙂

Właśnie obok mnie leży płyta DVD, a na niej „Baśń o Ludziach Stąd” i „Zamknięci w celuloidzie”. „Baśń…” już widziałam – rewelacja, na wieczór planuję „Zamknięci w celuloidzie”.

Odnośnie Joanny Kołaczkowskiej, to oprócz oglądania Jej na scenie uwielbiam Ją czytać. Pisze tak.. że trudno mi to nazwać, ale gdy czytam czy felietony, czy wpisy na blogu, to wiele rzeczy tam opisywanych, daje mi do myślenia. Niektóre wpisy (a może wszystkie?) zahaczają o filozoficzne wręcz, czasem kilkakrotne przeczytanie nie gwarantuje mi zrozumienia „co Autorka miała na myśli”, ale właśnie to jest takie niezwykłe… zmusza do zastanowienia. I w ogóle.

Z racji, że od wczoraj mnie prześladuje, to zarzucę tu. Żebym pamiętała. Że Life może być wonderful.