Wspomnieniowo i z podsumowaniem

Jakoś tak mnie wzięło na złe wspomnienia, a wszystko przez tekst Roberta Gawlińskiego „Pozytywka” (wiem, że znowu teksty i znowu RG, ale nic nie poradzę , są mądre, uniwersalne, głębokie, a i do życia mi pasują…). Postanowiłam więc dokonać podsumowania pewnego rozdziału życia, który zakończył się prawie 7 lat temu. Dlaczego dopiero teraz chcę to zamknąć? Bo wtedy byłam za młoda, za głupia, wygodnie mi było, a teraz przemyślałam sprawę i chcę to przelać na papier, a że nie potrafię tak jak poeci, literaci, to zrobię po swojemu.

Nie wiem co autor miał na myśli pisząc tekst „Pozytywki”, ale wiem co ja w nim znajduję, a o to chyba chodzi, żeby w tekstach znaleźć cząstkę siebie , ukojenie, a nie, żeby rozmyślać o czym autor pisał, chociaż szanuję osobiste powody takiego tekstu. Ja w tekście znalazłam przeszłość… i pora, aby się z nią uporać. Będzie to jeden wielki chaos, ale tak muszę.  Tradycyjnie tekst pojawi się pod koniec notki, a póki co, będę się  do niego odnosić, albo mącić chcąc to wszystko pozamykać.

Historii czas zacząć: był sobie ktoś. Ten ktoś jest już dla mnie przeszłością, mimo że czasem pojawia się w teraźniejszości, a i w przyszłości pojawi się zapewne nie raz… piszę „był”, ale tak naprawdę sama nie jestem pewna tego stwierdzenia – teraz nie ma go w moim życiu, więc logicznie rzecz biorąc kiedyś musiał być. No właśnie nie jestem tego pewna. Istniał, ale nie był… raczej bywał… bo ten ktoś potrafił wywołać mój uśmiech, radość, potrafił przebywać z nami – doceniam te chwile i wspominam dobrze, ale cholernie mnie nurtuje jedno: to było naprawdę, czy już wtedy miał tę maskę? Maskę kłamcy, który potrafi oczernić swoje dziecko, który nie wierzy jego łzom, a jak się później okazuje, to on był winien…  Wolę myśleć, że zdejmował tę maskę na te krótkie chwile – niech chociaż to mi zostanie po nim i nie wywołuje złości…  Jego odejście spłynęło po mnie jak po przysłowiowej kaczce, było mi wręcz lżej, że się tak stało. Odszedł… od nas wszystkich, choć od dzieci się nie odchodzi. Żonę można zostawić (teoretycznie niech tak będzie), ale dzieci to dzieci, ich się nie zostawia, nawet jeśli tak jak ja, mają to w nosie. Bo ja miałam i mam nadal. Ulgę mi sprawił tym, że odszedł. Zabrał ze sobą strach przed wieloma banalnymi rzeczami. Mój stosunek do niego – obojętność, tak było długo, ale teraz nie! Teraz wyleję żal i złość! Bo wszyscy wokoło mówili jaki jest, wiedzieli to, a ja za głupia na to byłam, nie łączyłam pewnych faktów… Faktów, o których miałam nigdy się nie dowiedzieć, a o których dowiadywałam się niejednej nocy, podczas której powinnam spać, ale nie mogłam… Przez niego. Ale to lepiej, przynajmniej mam jako-taki jego obraz. Prawdziwego go nigdy nie poznałam i raczej nie poznam. Wiem, że jest niezłym aktorem, manipulatorem, cwaniakiem… Do dziś pamiętam jak  z zimną krwią czyni nam kazania odnośnie pewnej sprawy, a po jakimś czasie wychodzi na jaw, że to on! On to zrobił i tak po prostu, jakby nigdy nic posądził nas! Było, minęło, choć tego mu nie zapomnę… boli tylko jedno, jeden fakt, o którym nie powinnam wiedzieć, a który będzie mi dźwięczał zawsze w uszach… i w tym co powiedział mam chyba odpowiedź na pytanie: „Czy kiedykolwiek był z nami?” Dziś wiem, że nie. Nigdy go nie było. Ale ja go sobie „wybielam”, rozpamiętując wspólne spędzanie czasu. Sama siebie oszukuję, ale już koniec, nie będę. Podsumowaniem moim, o którym będę starała się pamiętać niech będą słowa: „I w piekle ani w niebie nie będę szukał Ciebie”. Nie, nie będę. Nie będę, bo:

Nie czułem Jego piór
Kiedy leciałem w dół
Nie wiem nawet czy był
Przy mnie

A kiedy działo się zło
Kiedy widziałem to
Nic nie stało się
We mnie

Nie wierzę w żaden cud
W żadną z dróg
Każdy z nas błądzi tu…

Babilon wokół nas
Jak rozpędzony głaz
Zgniata wszystko co jest inne

I w piekle ani w niebie
Nie będę szukał Ciebie
Nie wiem nawet czy byłeś
Kiedyś przy mnie

Nie wierzę w żaden cud
W żadną z dróg
Każdy z nas błądzi  tu…

Robert Gawliński, Pozytywka

P.S Z tego miejsca informuję, że teksty R. Gawlińskiego będą mi towarzyszyć na blogu dość często. Odnalazłam w nich część siebie… Pomagają mi, skłaniają do przemyśleń, zmieniają i są po prostu piękne… ich piękno tkwi w prawdzie. RG – dziękuję – za piękno i prawdę…

Dodaj komentarz