Znów mnie nie było tutaj przez czas jakiś. Albo jest tak, że nic się ciekawego nie dzieje, albo tyle, że nie ma chwili na nic.
Grudzień, to przede wszystkim Święta i przywitanie Nowego Roku. Nic nadzwyczajnego. Rodzinnie i spokojnie. Postanowień na Nowy Rok nie robiłam bo po co mam się później dołować, że nie dotrzymałam? 😉 Najważniejsze, żeby nie był gorszy od poprzedniego i przyniósł wiele radości.
Znowu mnie wciągnął serial. Ale tak totalnie. Niewinnie się zaczęło od przypadkowo obejrzanego pierwszego odcinka w TV. Zainteresowałam się, bo lubię seriale kryminalne, a ten był inny od całej reszty, bo dodatkowo z dużą dawką humoru.
Castle. Początkowo to właśnie tytułowy bohater i jego sposób bycia sprawiały, że z zainteresowaniem siadałam codziennie przed telewizorem. Serial opowiada o pisarzu, który zostaje wezwany przez detektywów nowojorskiego Wydziału Zabójstw na przesłuchanie w związku z popełnionym morderstwem, które zostało odwzorowane na jednej z jego książek kryminalnych. Richard Castle jest zafascynowany sprawą i postanawia pomóc detektywom w rozwikłaniu zagadki. Okazuje się bardzo pomocny i dzięki swoim znajomościom z burmistrzem zostaje włączony do zespołu detektywów, ponieważ w jego głowie zrodził się nowy pomysł na kolejną książkę… pan pisarz chce wzorować nowego bohatera na skutecznej pani detektyw Kate Beckett. Od tej pory będzie chodził za nią jak cień… (szybko okazuje się, że nie do końca) 🙂
Tytułowy bohater grany przez Nathana Filliona był „zapalnikiem” do mojego zainteresowania serialem. Z czasem jego sposób bycia zszedł na dalszy plan i zafascynowała mnie postać Kate Beckett, grana przez Stanę Katic. Ta kobieta ma niebywały talent. Przepięknie gra mimiką i gestem. Trzonem całego serialu są właśnie relacje pomiędzy tą dwójką: krnąbrnym, sławnym, rozrywkowym panem pisarzem Richardem Castle’m, a skuteczną w działaniu panią detektyw Kate Beckett. Polecam wszystkim, którzy lubią kryminały, ale nie tylko, bo to serial także rozrywkowy z pięknie rozwijającym się wątkiem miłosnym.